Trochę o mnie :)



Pomyślałam sobie, skoro piszę o metamorfozach i chcę zmieniać kobiety to może najpierw powiem coś o sobie? :D
Pisałam już we wcześniejszym poście, mniej więcej co mnie skłoniło do zabrania się za projekt, co mnie skłoniło do realizacji marzeń, więc może nie będę się powtarzała, ale co było przed?
Nie lubię wracać do przeszłości, bo żyjemy tu i teraz, a planujemy przyszłość,  więc nie ma sensu teoretycznie wspominać przeszłości.
Z drugiej strony jednak to właśnie przeszłość zbudowała nasze poczucie wartości, to przeszłość zgromadziła nasze doświadczenia i to dzięki przeszłości dochodzimy do miejsc, w których jesteśmy obecnie.
Od dzieciństwa? Czy jest sens? Trochę tak, bo dzięki pasjom złapanym w latach dziecięcych, a które utrzymały się, aż do teraz jestem tu gdzie jestem.
Byłam dziwnym dzieckiem, podobno jako niemowlak cisza, spokój - ideolo. Lata szkolne, nadal za wiele niestety nie mówiłam, nauczona, że zawsze jest ktoś koło mnie, a wręcz uzależniona od obecności wszystkich i załatwiania spraw za mnie, nie potrafiłam się kompletnie odnaleźć wśród dzieciaków.
Dom miałam super, rodziców kocham mocno, wiele się u nas działo nie mogę powiedzieć, czasem, aż tak wiele, że dzieci sądziły, że wszystko zmyślam :D
Miałam bardzo niskie poczucie wartości, byłam chuda, miałam krzywe zęby, i nosiłam okulary - dla dzieciaków to była gradka :D
Siedziałam zawsze z boku, cicha, nie rozumiałam relacji międzyludzkich. Dopiero w latach gimnazjalnych powoli zaczęłam się otwierać.
Zawsze siedziało we mnie COŚ :D i zawsze czułam, że to COŚ , w końcu znajdzie ujście.
Niestety moje lata licealne nie były jakieś super świetne, trochę kiblowałam w szkole, nie radziłam sobie totalnie z niczym.
Po liceum zawzięłam się za siebie, postawiłam sobie za cel - osiągnę coś mimo wszystko. ALE.
Zawsze było jakieś ALE. Bo się nie da, bo to nie możliwe, bo kasa, bo bieda, bo dupa jasiu, bo nie wiem, coś się zesrało, i dla mnie to był koniec świata. Nie powiem, nie miałam jakoś za lekko, w domu rodzinnym bywało naprawdę różnie.
Wśród znajomych starałam się z całych sił udawać, że jest zupełnie inaczej niż faktycznie było. Zamiatałam problemy, przekłamywałam rzeczywistość.
Moje związki i moje miłości to było zawsze uwieszanie się na kimś, zawsze pokładałam nadzieję, że KTOŚ lub COŚ mnie uratuje. A życie to nie bajka prawda? :D Nikt mnie nie uratował, nikt nie przybiegł na białym koniu, chociaż.. był taki jeden, który zmienił mój świat na dobre.
Pojawił się w końcu koło mnie ktoś, kto z całej siły kopnął mnie w dupe. Świat mi się zawalił.
Pomyślałam sobie, któregoś dnia: "matko mam 27 lat, nieskończone studia, praca w aptece, i co? tak już ugrzęzne w tej aptece? dom, rodzina, dzieci? niee nie nie nie, totalnie to nie dla mnie.. ale.. co jest dla mnie w takim razie?
I wtedy upadłam jeszcze niżej. Spojrzałam na swoje całe życie i dotarło do mnie, że no, poszło.
Muszę powiedzieć tak, przysłowie, które mówi, że czasem trzeba dosięgnąć dna, aby coś zrozumieć jest niesamowitą prawdą. Osiągnęłam dna. A nawet 100 metrów poniżej dna.
I wiecie co? Poddałam się, przestalam walczyć, poszłam z falą. Nie żałuje.
Nawet jeśli nie zarobie milionów, osiągnęłam coś niesamowitego - SIEBIE.
Jakieś 3 lata temu, wstydziłabym się cokolwiek zakładać, cokolwiek robić, bałabym się, że ktoś coś powie.. Ale.. ludzie jak chcą to będą gadać.. i co z tego?
Jeśli kochasz siebie w 100%, i wiesz sama najlepiej jak to u Ciebie wszystko wyglądało, to po co to komuś udowadniać? Najważniejsze to nie poznać księcia z bajki, czy szukać szczęścia u kogoś.
Najważniejsze to kochać przede wszystkim siebie, i robić wszystko to, co podpowiada Tobie głowa.
Moja METAMORFOZA następowała latami, i myślę, że nigdy nie przestanę się zmieniać - bo jakby było nudno, gdyby zawsze było tak samo? :)
Kobietki,  stworzyłam PROJEKT.METAMORFOZA, ponieważ utożsamiam się z nim w 200%.
Chcę, abyście przychodząc do mnie na makijaż, pisząc po poradę, czy pytając o stylizacje czuły, że jesteście w dobrych rękach. Chcę pomóc wam odnaleźć siebie.
Ponieważ jakkolwiek wiele razy, ludzie piszą/ mówią , pokochaj siebie sratytaty, to niestety, ale to wszystko jest prawda :)
To ostatni pierwszy i ostatni wpis o mnie, każdy kolejny będzie z WAMI kobietki, bo wy mnie inspirujecie najbardziej.


Komentarze